Odnajdywanie czasu

Tekst był publikowany w „Opcjach” 2004, nr 1-2.

Kiedy twórca filmowy przystępuje do realizacji debiutu fabularnego w wieku czterdziestu lat i odnosi bezprecedensowy sukces artystyczny, połączony ze znakomitym przyjęciem zarówno widzów, jak i krytyków, co znajduje swój wyraz w dziesiątkach nagród, jakie otrzymali realizatorzy, można zastanawiać się nad „straconym” przez niego bezpowrotnie czasem. Dodajmy do tego uznanie kolegów po fachu, ci wszak przyznają Polskie Nagrody Filmowe – Orły, a Zmruż oczy otrzymało je właściwie we wszystkich najważniejszych kategoriach (film, reżyseria, scenariusz, główna rola męska). To kolejny zresztą taki przypadek w polskiej kinematografii, by przypomnieć chociażby całkiem niedawny casus Piotr Trzaskalskiego (Edi 2002). W tym wieku Andrzej Wajda miał na swoim koncie osiem zrealizowanych fabuł, Krzysztof Zanussi ponad dziesięć (jeśli by policzyć krótkometrażówki fabularne byłoby pewnie z piętnaście), Jan Jakub Kolski zrealizował do czterdziestki siedem pełnometrażowych filmów fabularnych. I co z tego wynika? Kompletnie nic. Mam jakieś dziwne przeczucie, że widocznie tak miało być. Oto objawił się w polskim kinie artysta w pełni dojrzały, nie tylko dlatego, iż po drodze skończył filozofię, katowicką szkołę filmował, zrealizował kilka dokumentów. Bez cienia przesady można powiedzieć, że Zmruż oczy stawia Andrzeja Jakimowskiego w gronie najwybitniejszych debiutantów naszego kina, jak kategorycznie by to nie zabrzmiało. W jakiś przedziwny sposób ten piękny, prosty film kojarzy mi się z prostotą i pięknem Żywota Mateusza (1967) Witolda Leszczyńskiego, który oceniam (w kategorii „najlepszy debiut” polskiego kina) niezwykle wysoko.
Swego rodzaju mottem filmu, a może i rodzajem programowego wyznania twórców, bo przecież nie tylko reżysera i autora scenariusza zarazem, może być piosenka i teledysk promujący film: tekst napisał artysta malarz Piotr Sokołowski, muzykę skomponował już po realizacji Tomasz Gąssowski, a wykonuje ją Wojciech Waglewski. Pomysł to zresztą niezwykle trafny, bowiem piosenka jest bliska stylistyce muzycznych poszukiwań artysty, ale też i jego twórczości „literackiej” – ta sama prostota, pewna zgrzebność językowa charakterystyczna dla – nie zapominajmy – piosenkowej formy. A i wizja świata, czy też stosunku do niego, podobna.
Jest czas by mieć, jest czas by tracić
Jest czas by szukać, jest czas zobaczyć
Mieć w górze niebo, w sobie spokój
Pod sobą krzesło, świat gdzieś z boku

Jest czas na słowa, jest czas milczenia
Jest czas być w słońcu, jest czas być w cieniu
Mieć ręce pod głową, zmrużone oczy
Patrzeć jak życie się toczy

Jest czas by pytać, jest czas by wiedzieć
Jest czas by śnić, jest czas dla ciebie
Jest czas by widzieć, między chwilami
To czego nie ma a jest
Zmruż oczy to film dający widzom więcej, niż mogłoby się wydawać na przykład z powierzchownego przedstawienia fabuły, nota bene nie jest ona specjalnie skomplikowana: oto historia dziesięcioletniej dziewczynki, która nie mogąc dogadać się ze swoimi rodzicami ucieka z domu znajdując schronienie u swego byłego nauczyciela, także uciekiniera, ale z wielkiego miasta; obecnie jest on (albo i nie jest, sam bohater do końca tego nie może być pewny a wraz z nim i my) nocnym stróżem na jakiejś rozsypującej się „farmie” (zapewne byłym pegeerze). Bezsilni rodzice nieskutecznie próbują skłonić ją do powrotu, w czym ma pomóc Jasiek, ów nauczyciel, chyba w przeszłości również pisarz, dziś oddający się nic nie robieniu, polegającym przede wszystkim na prowadzeniu leniwych rozmów z Sosnowskim, młodym chłopakiem z „przeszłością”, miejscowym dziwakiem, „wsiowym głupkiem” Eugeniuszem, recytującym greckie heksametry, no i z Małą, która uczyniła z niego swego mentora.
Brzmi to zapewne niezbyt zachęcająco i mało atrakcyjnie, a przecież od pierwszych kadrów bohaterowie przykuwają naszą uwagę, wzbudzają autentyczne zaciekawienie, stają się nam bliscy. Decyduje o tym przede wszystkim autentyzm wykreowanego świata. Choć w filmie pojawia się szereg scen przypominających omalże malarskie kompozycje, niezwykle starannie, by nie powiedzieć kaligraficznie, skadrowanych, najczęściej w szerokich, często dalekich planach, to mają one walor autentyku właśnie. Te „kadry-obrazy” urzekają swym estetycznym pięknem. To oczywiście zasługa pracy tandemu operatorskiego Adam Bajerski – Paweł Śmietanka, którym udało się stworzyć niesłychanie spójną plastycznie wizję. W przypadku pracujących często równocześnie na planie z dwoma (czasem nawet trzema) kamerami operatorów, to nie lada osiągnięcie. Tej jednolitości stylu nie dałoby się osiągnąć bez starannej i przemyślanej inscenizacji oraz scenografii. Dziś „podrasowywanie” kolorystyczne stało się chlebem powszednim kina, ale w tym przypadku, z powodu niezwykle ograniczonych środków na realizację, twórcy poddali obróbce cyfrowej w postprodukcji tylko kilka scen.
Mówienie prawdy o świecie za pomocą filmowego medium udaje się tylko wtedy, gdy znajdzie się do tego formalny klucz – wielka sztuka zawsze wyraża(ła) świat nie przez jego imitacyjne powtórzenie, ale poprzez wykreowanie bytów autonomicznych, „sztucznych”, rządzących się logiką artystycznych środków, a nie powielających logikę rzeczywistości. Potwierdza to sam reżyser deklarując, że w kinie właśnie autentyzm jest dla niego kluczowy, lecz jednocześnie dodaje, że „Autentyzm może tkwić w sytuacjach wykreowanych, trudno go zmierzyć i zbadać, ale okazuje się, że w jednych filmach można znaleźć trochę autentyzmu, w innych nie. Dla mnie to jest zasadnicze kryterium oceny”.
Tym, co mnie w Zmruż oczy szczególnie zachwyca jest jednak przede wszystkim niezwykły stosunek do czasu. Nie chodzi w tym momencie o czas traktowany jako metafizyczny problem (związany z przemijaniem, trwaniem, stosunkiem do przeszłości), który Jasiek próbuje wyjaśnić Małej i co w finale filmu mu się udaje. Chodzi o czas jako materię kina, jego tworzywo, budulec. Przypominają się w tym kontekście teoretyczne zapiski dotyczące kina poczynione przez Andrieja Tarkowskiego. Twórcę Zwierciadła można byłoby potraktować jako kogoś w rodzaju starszego brata Jakimowskiego, kogoś kogo myślenie o kinie zapewne bliskie jest polskiemu reżyserowi. Myślę przede wszystkim o traktowanie filmu jako swoistego wehikułu dla pytań metafizycznych, a jednocześnie środka wypowiedzi poetyckiej. Nie chodzi przy tym o tanią „poetycką” ornamentykę, czasem pojawiającą się w kinie jako swoisty rodzaj ozdobnika, ale o poetyckość sensu stricte, trudno uchwytną, a właściwie trudną do opisania. Tarkowski uznawał film za rodzaj „rzeźbienia w czasie” – metafora ta pojawia się w jego książce Czas utrwalony będącej wykładnią teoretycznych i estetycznych poglądów reżysera na sztukę, szczególnie zaś na sztukę filmową. W istocie, jak twierdzi Tarkowski, film jest możliwością „bezpośredniego utrwalenia czasu”, autorska sztuka filmowa polega zatem na umiejętności posługiwania się tym „samodzielnym tworzywem” jakim jest czas, tak jak dźwięk w muzyce, czy kolor w malarstwie. Montaż, traktowany przez całe rzesze teoretyków i praktyków, jako podstawowa cecha dystynktywna kina – przez Tarkowskiego traktowany jest w odmienny sposób; chodzi bowiem nie o, by tak rzec, zewnętrzne, mechaniczne łączenie ujęć, ale o łączenie czasu przepływającego w ujęciach. „Osobliwość montażu filmowego polega na ł ą c z e n i u c z a s u utrwalonego w ujęciach” – pisze Tarkowski. Film Jakimowskiego jest przykładem doskonałego zrozumienia tego fenomenu – czas utrwalony w ujęciach narzuca swoisty rytm opowiadania, ten rytm nie jest konstruowany niejako ex post, jak chcieli na przykład przedstawiciele radzieckiej szkoły montażowej – od Kuleszowa poczynając a na Eisensteinie kończąc, ale projektuje ostateczny kształt formalny filmu ex ante.
Jednocześnie owo filmowe konstruowanie czasu w nierozerwalny sposób wiąże się z tym, co Jasiek – filozof-amator – chce przekazać swej mimowolnej podopiecznej. W kluczowej, obok finału, scenie filmu, kiedy Mała siedzi na drzewie, toczy się między nimi taki dialog:
Mała: Wszystko musi minąć i nie ma na to rady
Jasiek: Nieprawda, nic nie może minąć. Ale rzeczywiście nie ma na to rady.
Mała: Przecież widzę, że mija
Jasiek: Bo niepotrzebnie tak wytrzeszczasz oczy. Przez zmrużone widać i to, co minęło
Mała: A co widać?
Jasiek: Widać, że rzeczy nie mijają, tylko się oddalają. Wydaje ci się, że mijają, ale nie mijają. Tylko się od nich oddalasz. Bo to one stoją, a ty lecisz.
U Tarkowskiego możemy przeczytać: „Zwykliśmy mawiać, że czas upływa bezpowrotnie. Jest to prawdziwe jedynie w sensie utartego powiedzenia, że nie można cofnąć się w przeszłość. Czym bowiem jest „przeszłość”? Czy tym, co już minęło? Cóż to znaczy – „minęło” – skoro dla każdego z nas właśnie w przeszłości tkwi nieprzemijająca rzeczywistość każdej teraźniejszości, upływającej chwili? Przeszłość jest w pewnym sensie znacznie bardziej realna, a już na pewno bardziej stabilna i trwała niż teraźniejszość. Teraźniejszość pojawia się i odchodzi, przesypuje się jak piasek między palcami. Swoją materialną wagę zyskuje dopiero we wspomnieniu. Wbrew napisowi widniejącemu na pierścieniu Salomona, głoszącemu, jak wiadomo, że „wszystko przemija” (wybaczmy królowi tę starotestamentową proklamację), chciałbym zwrócić uwagę na odwracalność czasu w jego znaczeniu etycznym. Czas może zniknąć bez śladu w świecie materialnym, gdyż jest tylko subiektywną kategorią duchową. Czas, który przeżywamy, osiada w naszych duszach jako doświadczenie rozciągnięte w czasie”. Cytuję ten długi passus, bowiem w sposób doskonały daje się on zastosować do przesłania filmu Jakimowskiego, który powstał – jak wyznaje reżyser – z potrzeby wytłumaczenia małej córeczce kilku bardzo prostych, lecz jednocześnie fundamentalnych rzeczy.
Wpisani w egzotyczny (niektóre ujęcia, kadry ewokują jakieś meksykańsko-amerykańskie skojarzenia) i swojski jednocześnie pejzaż, bohaterowie nieśpiesznie oddają się przeżywaniu małych problemów, nie zapominając przy tym, że w tym zwyczajnym, prozaicznym i, mogłoby się wydawać, niezmiernie nudnym i bezproduktywnym życiu ukryty jest głębszy sens. Nie potrafią go dostrzec rodzice Małej. Ojciec w rozmowie z Sosnowskim nie może zrozumieć jak można patrzeć na plac, na którym nic się właściwie nie dzieje; w tej maleńkiej enklawie, gdzie czas płynie jakby wolniej, Jasiek, Mała Sosnowski, Eugeniusz – każdy z osobna, a po trosze i razem – dotykają jego innego wymiaru. Owa delikatnie wprowadzana do prezentowanej opowieści perspektywa metafizyczna nakłania również widzów do tego, by spojrzeli przez lekko zmrużone oczy na rzeczywistość, wtedy można dostrzec rzeczy normalnie niedostrzegalne.
Powolny rytm narracji, brak dramaturgicznych „atrakcji”, wyrazistych punktów zwrotnych, operowanie swego rodzaju filmowym szeptem, a przy tym posługiwanie się wielokrotnie czymś, co Alain Resnais nazwał niegdyś „martwym czasem” – to takie chwile w tkance filmu, w których pozornie nic się nie dzieje, długie, wytrzymane ujęcia pozwalające widzom tworzyć niejako własny film, nabrać oddechu, wsłuchać się w rytm filmowego opowiadania, po to, by móc samemu zagłębić się w rzece czasu. Jeszcze raz posłuchajmy Andrieja Tarkowskiego: „Myślę, że normalnym dążeniem człowieka idącego do kina jest poszukiwanie czasu: utraconego, przeoczonego, lub dotąd nie odnalezionego”. W jednej z ostatnich scen filmu Mała żegna się z Jaśkiem na moście, ten tłumaczy jej, że tak naprawdę nic nie mija bezpowrotnie – kiedy dziewczynka widzi zmultiplikowanego Sosnowskiego uświadamia sobie, że to, co było jest, tak jak jest to, co będzie. Jasiek nie może zatem wyjechać, bo jak mówi chwilę później już dawno jest w drodze, już dawno wyjechał, chociaż fizycznie ciągle jest obecny w miejscu, z którego pragnie odjechać. Kiedy Eugeniusz mówi, że Jasiek „wróci” – jest to ostatnie słowo padające w filmie – to przecież i my widzowie uświadamiamy sobie, że choć film się za chwilę skończy, to jednak tak naprawdę ten koniec jest tylko pozorny. Bo być może dopiero wtedy się na dobre rozpocznie.

Zmruż oczy. Scenariusz i reżyseria: Andrzej Jakimowski. Zdjęcia: Adam Bajerski, Paweł Śmietanka. Muzyka: Tomasz Gąssowski. Występują: Zbigniew Zamachowski, Ola Prószyńska, Rafał Guźniczak, Małgorzata Foremniak, Andrzej Chyra, Andrzej Mastalerz. Produkcja: Polska 2002.

Komentarze zablokowano.