WRO-cławskie biennale sztuki mediów 05

Tekst był publikowany w „Opcjach” 2005, nr 3. 

Ilość prac (1174) zgłoszonych do tegorocznego konkursu odbywającego się w ramach wrocławskiego Biennale Sztuki Mediów WRO 05 musi imponować, zwłaszcza jeśli przypomni się dane z poprzedniej edycji (667 zgłoszeń). Nie chciałbym fetyszyzować owej naprawdę imponującej liczby nadesłanych propozycji, ale nie ulega wątpliwości fakt, iż świadczy ona między innymi o ugruntowanej już pozycji wrocławskiej imprezy na mapie europejskich wydarzeń związanych ze sztuką nowych mediów. W tym roku organizatorzy zrezygnowali z opatrywania Biennale jakimś hasłem, tak jak w poprzednich latach, kiedy próbowano znajdować słowa-klucze („globalica” w 2003, „ekrany” w 2001, „siła taśmy” w 1999 roku) mające, czasem dosyć sztucznie, spajać, tematyzować, bardzo różne projekty nie zawsze korespondujące w sposób przekonywujący z  proponowanymi przez organizatorów tematami.

Do konkursu zakwalifikowano 74 prace (to też liczba rekordowa), ale co najważniejsze konsekwentnie od pewnego czasu WRO odchodzi od swego rodzaju monokulturowości związanej, w początkowym okresie historii festiwalu, z prezentacją prac audiowizualnych, ekranowych, co zresztą odpowiadało pierwotnej nazwie imprezy (Festiwal Wizualnych Realizacji Okołomuzycznych). Obecnie, choć prace ekranowe (najczęściej szeroko rozumiane wideo) nadal stanowią zdecydowaną większość, to w konkursie prezentowane są także performances (w tym roku trzy), instalacje (siedem) projekty sieciowe (osiem). To zróżnicowanie znalazło odbicie w werdykcie jury, w skład którego weszli Robert Cahen, wybitny francuski artysta wideo prezentujący również swoje prace poza konkursem; Marielle Nitosławska, dokumentalistka, autorka prac wideo, teoretyk, wykładowca School of Cinema na Uniwersytecie Concordia w Montrealu, absolwentka Wydziału Operatorskiego łódzkiej filmówki, związana niegdyś z Warsztatem Formy Filmowej; Zoran Naskovski, artysta realizujący różnorakie projekty wizualne, we Wrocławiu pokazujący instalację wideo zatytułowaną Death in Dallas oraz Axel Roach, artysta posługujący się mediami interaktywnymi, związany niegdyś między innymi z Kunsthochschule für Medien w Kolonii, a obecnie wykładowca Goldsmiths College na Uniwersytecie w Londynie.
 Jury starało się zatem w swoim werdykcie oddać ową różnorodność propozycji zgłoszonych do konkursu, choć jak zawsze w takich sytuacjach rodzą się pytania o możliwość (albo jej brak) porównań prostych, surowych prac wideo, filmów realizowanych przy użyciu flasha, skomplikowanych technologicznie instalacji interaktywnych, propozycji net-artowskich czy szerzej rzecz ujmując projektów sieciowych oraz performance’ów muzycznych wykorzystujących wizualizacje tworzone na żywo, bądź ograniczające się wyłącznie do laptopowych popisów muzycznych. Mam wrażenie jednak, uznając potrzebę i zasadność organizowania w ramach tego typu festiwali konkursów, iż tak naprawdę stanowiąc oś i centrum, wcale nie muszą one dominować nad pozostałymi prezentacjami. Tak też było, z mojego punktu widzenia, w tym roku. Świetna, choć składająca się tylko z kilku, ale za to klasycznych już prac, wystawa Inna Książka. Cyfrowa książka i tekst poza książką w dobie nowej komunikacji zaprezentowana w Muzeum Narodowym (pisałem o niej szerzej w innym miejscu w tekście Galaktyka post-Gutenberga, http://artpapier.com), performance projekcyjny Juliena Maire Demi-Pas (a także jego autorska prezentacja swoich prac), pokaz Pyxis systematis domestici quod video dicitur Super Grupy Azorro, wspominana już obszerna prezentacja twórczości Cahena, specjalny pokaz prac Józefa Robakowskiego z lat 1970-2005 Attention: Light (for Paul Sharits), powrót do projektów współprodukowanych przez WRO Centrum Sztuki Mediów – koncert Gameboyzz Orchestra Project pod tytułem Greatest Electronic Swindle i music-net performance Ping Melody Pawła Janickego (tym razem z towarzyszeniem Jakuba Kruka na wiolonczeli), obszerny wybór najnowszych prac polskich artystów wideo i oczywiście obowiązkowe imprezy w klubie festiwalowym (Rura), gdzie prezentowali się co wieczór DJ-eje i VJ-eje.  To tylko niektóre z licznych prezentacji, które miały miejsce w trakcie Biennale – różniące się rangą, artystycznym poziomem i estetycznym kształtem, jednakże godne uwagi każdego, kto interesuje się fenomenem sztuki mediów. Być może słowa Violetty Kutlubasis-Krajewskiej (Dyrektor Programowej WRO Centrum Sztuki Mediów) mówiące, iż „Biennale WRO, odbywające się w swym dwuletnim rytmie, umożliwia jego twórcom syntezę, już po raz trzeci w XXI wieku, kierunków rozwoju i zmian w sztuce współczesnej tworzonej za pomocą narzędzi współczesnej komunikacji” brzmią nieco przesadnie, to jednak uczestnicy imprezy mogą zobaczyć wiele charakterystycznych przykładów twórczości lokującej się w obszarze współczesnych poszukiwań i eksploracji artystycznych, które próbują mierzyć się ze zjawiskami sztuki nowych mediów, mediów cyfrowych, cybersztuki. Chyba jednak trudno mówić o syntezie, czy w ogóle takowa jest w obecnej chwili możliwa, to poważne pytanie; niewątpliwie jednak prezentowane w konkursie, i poza nim, prace dają niezłe wyobrażenie o tym, co dzieje się w sztuce mediów, zaś nie podlega dyskusji, iż dla widzów polskich jest to jedna z nielicznych możliwości spotkania z tego typu twórczością. Wystarczy tylko zajrzeć do Berlina, Linzu, Rotterdamu, czy też na inną imprezę europejską, na której prezentowana jest cybersztuka, by przekonać się, że zarówno twórców, jak i krytyków, kuratorów, uczestników, widzów wreszcie z Polski jest tam zawsze jak na lekarstwo. I najczęściej są to te same, dobrze znane twarze…
 Przyznanie pierwszej nagrody pracy Cultural Quarter Mike’a Stubbsa z Wielkiej Brytanii mogło nieco zdziwić, choć krótki komentarz jurorów wyjaśnia chyba ich intencje: „za doskonałe zrównoważenie rzeczywistości i mediów, istnienia i jego przedstawiania, społecznego voyeuryzmu i kontrolowania w przestrzeni życia miejskiego jednego z miast brytyjskich”. A chodzi o dziesięciominutową realizację wideo, będącą rodzajem pozornie beznamiętnego zapisu chuligańskiego zachowania młodych mieszkańców nieokreślonego przedmieścia, którzy na oczach swoich sąsiadów demolują przypadkowy samochód. Nie ma tu „efektów”, nie ma skomplikowanej technologii, jest za to zrealizowana prostymi środkami (kamera cyfrowa) próba zmierzenia się z formą dokumentalną w istocie. Film mocny w swym wyrazie, dosadny, chociaż zapewne prowokujący pytania o zasadność uznania go za najlepszą pracę konkursu. Kontestator Jacka Niegody (Polska) – jedno z czterech wyróżnień honorowych – można  w pewnym sensie postawić obok realizacji Brytyjczyka. To zapis działania w przestrzeni publicznej z roku 1995  (na najdłuższych schodach ruchomych w Gdańsku), pokazujący jak niewiele trzeba do wyzwolenia agresji i zachowań nietolerancyjnych, zwłaszcza jeśli pojawia się w miejscu publicznym ktoś, kto ewidentnie prowokuje swym odmiennym zachowaniem (w tym przypadku chodzi o wchodzenie „pod prąd” na rzeczonych schodach).
 Warto w tym miejscu dodać, iż film ten znalazł się także w promowanym podczas Biennale wydawnictwie Od monumentu do marketu. Sztuka wideo i przestrzeń publiczna (pod red. Piotra Krajewskiego, Dyrektora Artystycznego Biennale, i Violetty Kutlubasis-Krajewskiej). To zbiór tekstów krytycznych poświęconych tytułowemu zagadnieniu obecności przestrzeni publicznej w pracach wideo, ale jednocześnie samej praktyce i twórczości wideo jako swego rodzaju strategii bycia artystów w świecie. Być może jednak prawdziwym ewenementem jest fakt, iż integralną częścią wydawnictwa są prace wideo pomieszczone na dwóch płytach DVD, które pierwotnie zostały zaprezentowane jako program kuratorski   w Kunsthalle w Wiedniu i w ramach „salonu transmediale” w Berlinie. Może jeszcze będzie okazja, żeby szerzej to wydawnictwo przedstawić, bowiem jest to w gruncie rzeczy jedna z pierwszych, tak niezbędnych i potrzebnych, inicjatyw zaprezentowania w szerszym nieco obiegu kilkudziesięciu polskich realizacji wideo –  Józefa Robakowskiego, Zygmunta Rytki, SuperGrupy Azorro, Andrzeja K. Urbańskiego, Janka Kozy, Wspólnoty Leeeżeć, by wymienić tylko kilku twórców prezentowanych w tym zestawie.
 Zgodnie ze swego rodzaju parytetem różnego rodzaju mediów i formatów w konkursie dwie równorzędne trzecie nagrody zostały przyznane z jednej strony klasycznej pracy found footage Counter Volkera Schreinera (Niemcy), błyskotliwie i efektownie wykorzystującej aż  266 fragmentów filmów, w których pojawiają się liczby (odliczanie zaczyna się od ostatniej 266 do 1). Film nie jest oczywiście niczym odkrywczym, tego typu, czy też podobnych, realizacji można byłoby przywołać wiele, jednak pomimo to wirtuozeria realizacyjna, swoista autorefleksywność i spora dawka poczucia humoru powodują, iż tego typu filmy zawsze ogląda się z uwagą i, jak by to nie zabrzmiało, czysto „filmową” przyjemnością. Z drugiej strony, równorzędna trzecia nagroda powędrowała do Briana Mackerna (Urugwaj), twórcy net-artowego projektu będącego specyficznym działaniem kolaboracyjnym, zapraszającym do współpracy wielu artystów sieci i w sieci działających. Interferencias Chamánicas odwołuje się miedzy innymi do koncepcji Roy’a Acotta, który porównuje bytowanie równocześnie w cyberprzestrzeni i w świecie rzeczywistym do praktyk szamanistycznych. „W klasycznych antropologicznych ujęciach używano tego terminu do opisania praktyk szamańskich. ‘Trans’, w którym szaman jest jednocześnie w świecie i żegluje po najbardziej oddalonych światach, psychicznych przestrzeniach, do których dostęp zapewnia ‘technologia’ ziół. W terminach post-biologicznych: jest to odzwierciedlenie naszej zdolności poruszania się bez wysiłku w nieskończonej cyberprzestrzeni będąc jednocześnie obecnymi w strukturach świata materialnego”. Przytaczam te słowa Ascotta, bowiem i one, i sama realizacja Mackerna (www.netart.org.uy/chamanic) poruszają jedną z najistotniejszych kwestii społeczeństwa już nie tyle sieciowego, ale jak chcą niektórzy (na przykład Lev Manovich) post-sieciowego: kwestię dwoistego istnienia, czy też istnienia podwojonego, rozpiętego pomiędzy światem wirtualnym i rzeczywistym, choć dla wielu pesymistycznych krytyków współczesnej kultury sprowadzonego wyłącznie do bycia w Rzeczywistości Integralnej, jak ją nazywa Baudrillard, czyli „pewnego rodzaju Rzeczywistości Wirtualnej, która opiera się na deregulacji samej zasady rzeczywistości” (vide Baudrillarda Pakt jasności. O inteligencji zła, jedną z ostatnich jego książek, wydaną nie tak dawno także w Polsce).
Nagroda druga powędrowała do twórców audiowizualnego performance’u muzycznego zatytułowanego ResonanCITY – Sary Kolster i Dereka Holzera (Holandia). Gromadzone w różnych miastach dźwięki i obrazy  ulegają wzmocnieniu i przetworzeniu w trakcie improwizowanego spektaklu na żywo, bliskiego ideom „live cinema”, które w zupełnie inny sposób realizuje wspominany już i bardzo głośny na świecie „film” Demi-Pas Maire. Jedno z wyróżnień otrzymała też Lynn Pook za pracę A Fleur de Peau. Ta bardzo interesująca instalacja dźwiękowa, przeznaczona dla jednej tylko osoby, to dzieło operujące haptycznym interfejsem, a przy tym wykorzystujące całe ciało człowieka jako rodzaj specyficznego interfejsu.   Tym sposobem, nie przywołując kilku jeszcze wyróżnień, jakie przypadły szeroko rozumianym pracom ekranowym/monitorowym, właściwie wszystkie rodzaje medialnej aktywności artystów (oczywiście w ramach tych prezentowanych na WRO) zostały uhonorowane, co dobitnie podkreśla wspominane na początku stałe dążenie organizatorów do wykraczania poza wąskie ramy video artu czy wyłącznie realizacji audiowizualnych.
Chciałoby się rzec, że pomimo wielu przeciwności rozmaitej natury WRO (czyli jego organizatorzy) ciągle radzi sobie całkiem przyzwoicie. Tegoroczna edycja po raz kolejny potwierdziła, że nawet przyznając wyłącznie honorowe nagrody i wyróżnienia (nie idą za nimi żadne gratyfikacje finansowe, co jest właściwie regułą na większości tego typu festiwalach) może liczyć na zainteresowanie ze strony artystów naprawdę z całego świata. Oczywiście chciałoby się, żeby uczestnicy mieli możliwość zobaczyć, usłyszeć, doświadczyć i przeżyć jeszcze więcej, ale to rzecz jasna nie zależy tylko od samych organizatorów, którzy, co przypominam bez specjalnej satysfakcji, nie mają poważnej konkurencji w Polsce. Okazjonalnie prezentowana sztuka nowych mediów niestety ciągle stanowi margines życia artystycznego, ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

XI Międzynarodowe Biennale Sztuki Mediów WRO 05. Wrocław 11-15.05 2005.

Komentarze zablokowano.