„Schody” jako audiowizualny palimpsest

Tekst był publikowany w książce „Labirynty pamięci. Oblicza zła 1939-2009”. Red. Agnieszka Termińska. Instytucja Kultury Ars Cameralis Silesiae Superioris. Galeria Sztuki Współczesnej BWA. Katowice 2011. 

Genne Youngblood na początku lat osiemdziesiątych opisując rewolucję komputerową w kontekście wykorzystania nowych technologii i integracji sztuki, nauki i technologii mówił o New Renaissance Artists. Siegfried Zielinski, który stał na czele Academy of Media Arts w Kolonii, w latach dziewięćdziesiątych, kiedy Zbigniew Rybczyński był tam profesorem i wykładał zagadnienia filmu eksperymentalnego, użył akronimu TNRA, czyli True New Renaissance Artist, by scharakteryzować tego artystę. Jak mało kto autor Orkiestry (1990) zasługuje na takie określenie – jego twórczość zawsze stanowiła dowód na to, że artystyczne eksperymentatorstwo może być wyrazem prawdziwie naukowej pasji oraz obszarem, w którym nowe technologie (w tym nowe media elektroniczne) stają się nierozerwalnie związane z pozostałymi elementami  triady unifikującej różne, a przecież ściśle ze sobą powiązane sposoby poznawczej aktywności człowieka. Technologia – Sztuka – Nauka.
Schody zrealizowane zostały jako instant video zaledwie w ciągu kilkunastu dni na przełomie maja i czerwca 1987 roku, choć rzecz jasna artysta z ekipą przygotowywał się do tej realizacji kilka miesięcy. Pomysł narodził się jeszcze przed wyjazdem z Polski, Zbig potrzebował jednak takich środków technologicznych i filmowych, które dostępne stały się dla niego dopiero po przyjeździe do Ameryki. Choć przecież generalny koncept – nałożenie na siebie kilku warstw obrazowych, co wtedy jeszcze nie nazywało się kompozytowaniem – zbieżny jest z poszukiwaniami artysty z czasów realizacji Tanga. Nie dziwi to zresztą: poszukiwania i eksperymenty Rybczyńskiego nie są odosobnionymi i nieskoordynowanymi epizodami na jego drodze artysty, wynalazcy, konstruktora, naukowca. Jego rozumienie obrazu, dociekanie przede wszystkim istoty ruchomego obrazu audiowizualnego, zwieńczone całkiem niedawno powstaniem teoretycznej summy, jaką jest Traktat o obrazie, konsekwentnie rozwijało się i krystalizowało od początku jego drogi twórczej. Schody były bardzo ważnym, ale tylko kolejnym elementem pewnej całości, na którą składały się poszczególne dokonania filmowe.
Niezwykły eksperyment, w jakim uczestniczą amerykańscy turyści na odeskich schodach, to przeniesienie w czasie, albo czasoprzestrzenna teleportacja audiowizualna. Sam artysta mówi, że ta kolaboracja z przeszłością, „wejście” do filmu Eisensteina, podróż w czasie za sprawą medialnej maszynerii – było dla niego najbardziej fascynującym przeżyciem. By to mogło się dokonać, ekipa realizacyjna pod wodzą reżysera musiała przeistoczyć się w specyficznych archeologów obrazu. W Schodach bowiem łączą się i przenikają różne formacje obrazów. Nowe medium, jakim jest wideo, uwewnętrznia stare filmowe medium, aby mogło się to dokonać należało z klasycznej sekwencji pochodzącej z Pancernika Potiomkina (1925) wymazać pewne elementy stosując technikę paintboksu, a także m. in. kluczowanie oraz technikę blue-boxu. Pre-kompozytowanie zapowiadające przyszłe zaawansowane kompozytowanie wykorzystane później w Kafce (1992) określić można mianem filmowego palimpsestu. Rozumianego dosłownie, jako ścieranie starych filmowych inskrypcji i nakładanie na celuloid obrazów wideo. W tym procesie waloryzowane jest także metaforyczne rozumienie palimpsestu jako wypowiedzi wielowarstwowej (tu dosłownie chodzi o warstwową budowę utworu, nałożenie na siebie kilku wizualnych rzeczywistości) i wieloznacznej.
Mamy zatem do czynienia nie tylko z wirtuozowsko zrealizowanym dziełem autotelicznym (film w filmie, obrazy w obrazach, namysł nad istotą przenikających się różnych formacji obrazowych), które jest medytacją nad naturą i różnymi sposobami obrazowania (tworzenia obrazów), ale i z przenikliwym spojrzeniem na historię oraz współczesność. Nie tylko przez pryzmat (re)ewolucji medialnej. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, w wymiarze politycznym, społecznym, kulturowym oraz cywilizacyjnym, także stanowią rodzaj palimpsestu, wzajemnie nakładają się na siebie tworząc czasoprzestrzenną jedność. Schody w artystycznie doskonały sposób pokazują jak to, co rzeczywiste i to, co iluzyjne splata się w jedną spójną całość. To wizja (i wizjonerski koncept) przenikliwa, głęboka i bolesna zarazem.
Po otrzymaniu Oscara za Tango Zbigniew Rybczyński pytany o to, co znaczy ten film odpowiedział przekornie: „Absolutnie nic”. Na pytanie, co znaczą Schody każdy odpowiedzieć może sobie sam. Co znaczy to  wspaniałe dzieło sztuki audiowizualnej? Jak to arcydzieło naznaczyło historię filmu i kina światowego?           
 

Komentarze zablokowano.