(Post)Human Nature

Tekst był publikowany w „Opcjach” 2009, nr 4.

„Antropocen” to termin zaproponowany przez laureata nagrody Nobla w dziedzinie chemii Paula Crutzena na określenie obecnej epoki geologicznej, która charakteryzuje się dominującym wpływem człowieka na funkcjonowanie procesów przyrodniczych zachodzących w skali globalnej. Do tego pojęcia odwołali się organizatorzy tegorocznego festiwalu Ars Electronica, zwracając jednocześnie uwagę, że zapewne jeszcze ważniejsze są problemy wynikające z wpływu, jaki wywiera na człowieka współczesna nauka, przede wszystkim inżynieria genetyczna i biotechnologia. Pytania dotyczące natury człowieka i człowieczeństwa w społeczeństwie postbiologicznym zdominowanym przez rozwój zaawansowanych technologii, zarówno w zakresie badań nad tworzeniem nowych organizmów, genomem czy klonowaniem, ale też cyfrowych technologii medialnych stanowiły oś tematyczną tegorocznej edycji. 
Trzydziestolecie tej najważniejszej dla sztuki nowych mediów imprezy na świecie (pierwsza edycja miała miejsce w roku 1979) zbiegło się z otwarciem nowej siedziby Ars Electronica Center. Imponująco architektonicznie prezentujący się nowy budynek Centrum, w którym znajduje się Museum of the Future, choć rzecz jasna wydarzenia festiwalowe odbywają się w wielu lokacjach w całym mieście – robi wspaniałe wrażenie. Zwłaszcza nocą, kiedy fasada zamienia się w wielki, pulsujący obrazem i dźwiękiem ekran (ponad pięć tysięcy metrów kwadratowych, czterdzieści tysięcy elementów)  wykorzystujący technologię LED (diod elektroluminescencyjnych). To zupełnie nowa forma sztuki światła anektującej przestrzeń publiczną. Codziennie można było podziwiać projekty kolejnych artystów w ramach „Fassadenfestival”, który nieustannie przypominał, że w tych dniach Linz stał się światową stolicą sztuki elektronicznej. Przy okazji dodajmy, że w tym roku jest też Europejską Stolicą Kultury.
W Museum of the Future nie ma już CAVE, czyli środowiska, w którym można było zanurzyć się w wirtualnej rzeczywistości, ale mamy za to zupełnie nową przestrzeń immersyjną nazwana Deep Space, o wiele większą i w sposób doskonalszy dającą poczucie wejścia w obraz. Najnowocześniejsza technologia projekcji wykorzystującej osiem projektorów HD daje możliwość bycia w obrazie, w jego wnętrzu. I tak jest z całym muzeum przyszłości – dysponuje ono obecnie nieporównywalnie większą przestrzenią, na której prezentowane są dzieła sztuki nowych mediów oraz obiekty będące efektem prac naukowców, technologów, informatyków. W galerii głównej oglądać można prace związane z nowym spojrzeniem na człowieka (BrainLab, BioLab, RoboLab); osobny dział poświęcony jest japońskiej sztuce nazwanej przez Machiko Kusaharę „devices art”, będącej swoistą syntezą sztuki, designu, technologii, nauki i rozrywki. „Poezja Ruchu” to dział poświęcony różnym obliczom sztuki kinetycznej, ale też mechanicznym instrumentom muzycznym. „Geocity” poświęcone jest najnowszym trendom towarzyszącym urbanizacji. To tylko część atrakcji tego muzeum.
Jak co roku organizatorzy zaproponowali hasło przewodnie festiwalu, i choć w przeszłości nieraz wyrażałem wątpliwości, czy tego typu „formatowanie” tak olbrzymiej imprezy ma sens, to tym razem uważam, że pojemna formuła, jaką jest „Human Nature” dobrze oddawała główny nurt tego wydarzenia. Konferencje, seminaria, sympozja oraz różnego rodzaju prezentacje zgromadziły jak zwykle wybitne osobistości świata teorii (Friedrich Kittler, Derrick de Kerckhove, Hiroshii Ishii, Hiroshii Ishiguro, Isaac Mao, Erkki Huhtamo) oraz praktyki artystycznej (Eduardo Kac, David Rokeby, Tony Conrad, Bill Fontana, Christa Sommerer i Laurent Mignonneau, Ryoji Ikeda, etoy, ART+COM, Monika Fleischmann i Wolfgand Strauss). Pytanie o ludzką naturę w dobie ekspansji nowych technologii, nie tylko medialnych, niewątpliwie dziś jawi się jako jeden z podstawowych problemów współczesności, czasów biotechnosystemów. „Jestem już maszyną, czy jeszcze człowiekiem?”, a może po prostu jestem „umaszynowionym człowiekiem”, „człowiekiem-maszyną”. „Jestem człowiekiem używającym maszyn”, ale też „Maszyny mnie używają”, jako swoistej implementacji, czyniąc ze mnie Flusserowskiego funkcjonariusza aparatów technicznych. „Czy jestem mechanizmem cybernetycznym funkcjonującym po to, by mogły funkcjonować inne (nieludzkie?) mechanizmy”. Takich pytań można stawiać wiele, pojawiły się one zarówno w wystąpieniach w trakcie konferencji i sympozjów, ale też stawiają je artyści za pośrednictwem sztuki prezentowanej na festiwalu.
Jeśli chodzi o konkurs (Prix Ars Electronica), to obecnie podzielony on jest na sześć kategorii – animacje komputerowe i efekty specjalne (Visual FX), muzyka digitalna, sztuka hybrydyczna, sztuka interaktywna, cyfrowe społeczności i u19 (nagroda dla młodych artystów austriackich, którzy nie przekroczyli 19 lat). Wydaje się, że wprowadzona w 2007 roku kategoria sztuki hybrydycznej – w której pojawiają się prace, z którymi wcześniej jury miało kłopoty klasyfikacyjne, zatem stworzono taką pojemną, ale jednocześnie niejednoznaczną, kategorię – obecnie staje się jednym z kluczowych zjawisk współczesnej sztuki nowych mediów. Są one bowiem ze swej natury hybrydyczne, komputer jako metamedialne narzędzie kreacji samo w sobie jest narzędziem hybrydycznym. Jednocześnie wiele projektów zaprezentowanych i nagrodzonych w tej kategorii uzmysławia, jak trudno dziś o swego rodzaju czystość gatunkową. Nagrodzona Golden Nica praca Eduardo Kaca Natural History of the Enigma (2003-2008), która notabene mogła zostać zaprezentowana tylko w formie dokumentacji, bowiem przewiezienie jej do Linzu okazało się niemożliwe z powodu szeregu wymaganych dokumentów potwierdzających, iż nie stanowi ona potencjalnego zagrożenia. O co chodzi? Otóż artysta, we współpracy z całym sztabem naukowców, wydzielił z własnego DNA geny, które zostały następnie skontaminowane z kodem petunii. W efekcie tej genowej transplantacji powstał nowy organizm „Edunia” (Eduardo+petunia).
Ten niezwykły eksperyment wzbudza nieustanne dyskusje nie tylko dotyczące estetycznych granic strategii artystycznych, ale jednocześnie prowokuje do namysłu nad etycznym wymiarem takiej działalności.  Swoista krzyżówka człowieka i rośliny daje w rezultacie zupełnie nowy organizm żywy; praca ta w radykalny sposób zmusza do przewartościowania szeregu kwestii będących niejako jej kontekstem naukowym i artystycznym (inżynieria genetyczna, modyfikacje i rekombinacje genowe, ale też klonowanie). W tej samej kategorii jednym za najbardziej zadziwiających projektów był wyróżniony przez jury bios [bible] (2008) stworzony przez zespół robotlab. Robot przemysłowy przepisujący 66 ksiąg Starego i Nowego Testamentu w trakcie siedmiu miesięcy na zwoju podobnym do zwojów papirusowych to – widok niezwykły. Ten ponowoczesny mechaniczny „skryptor” pracujący jak średniowieczni mnisi stawia pytania o naturę duchowości w czasach mechanicznej reprodukcji. Zapewne Walter Benjamin nie mógł się spodziewać, że jego rozważania dotyczące dzieła sztuki w epoce reprodukcji mechanicznej znajdą taka formę kontynuacji w postaci eksperymentu artystyczno-technologicznego. To przedziwne połączenie aspektów tradycji chrześcijańskiej duchowości i naukowego racjonalizmu robi olbrzymie wrażenie.
Główną nagrodę w kategorii sztuki interaktywnej otrzymał artysta belgijski Lawrence Malstaf za projekt Nemo Obserwatorium  (2008), który potwierdza moje wątpliwości co do kondycji sztuki interaktywnej, coraz częściej bowiem problematyczna interaktywność bywa swego rodzaju kamuflażem dla faktycznej interpasywności. Choć sam projekt jest interesujący, to jednak nie wymaga od widza/użytkownika jakiegoś szczególnego rodzaju współdziałania. Chodzi raczej o stworzenie wrażenia zanurzenia w cylindrycznym „obserwatorium”, w którym wprawione w ruch styropianowe granulki, jak dynamiczne piksele, wytwarzają zmieniające się abstrakcyjne obrazy wprawiając siedzącego w centrum widza w stan medytacyjny. Przypominało mi to nieco działanie „dreamachine” Briona Gysina zaprezentowanej na znakomitej wystawie See this Sound pokazywanej w muzeum Lentos w trakcie festiwalu, poświęconej związkom obrazu i dźwięku, do której powrócę za chwilę.
Malstaf prezentował na festiwalu także swój niezwykły performance zatytułowany Shrink, wykonywany od kilkunastu lat, początkowo tylko przez samego artystę. Trzech, uwięzionych w przezroczystym kokonie wykonanym z folii PVC, performerów oddychających tłoczonym do wnętrza powietrzem budzi rozmaite skojarzenia; być może pierwsze odnosi się do Golgoty (tak zresztą była początkowo tytułowana ta praca), ale spektrum odniesień jest tutaj znacznie szersze. Zredukowanie człowieka do wystawionego na pokaz ciała budzi wyraziste emocje, zwłaszcza w kontekście tematu przewodniego całego festiwalu. Oto człowiek sprowadzony zostaje do roli oddychającego organizmu próbującego odnaleźć się w tej niezwykłej sytuacji. Lawrence Malstaf zaczynający swoją działalność artystyczną w teatrze jako scenograf i choreograf obecnie zajmuje się przede wszystkim sztuką instalacji i performancem. Stosunkowo mało znany do tej pory w świecie sztuki nowych mediów niewątpliwie za sprawą tegorocznej Ars Electronica awansował do grona wybitnych postaci sztuki mediów. Tak właśnie działa ten festiwal – zaproszenie do indywidualnych pokazów, nagroda Golden Nica automatycznie niejako nobilituje twórców.
Takiej nobilitacji zapewne nie potrzebuje profesor Hiroshi Ishiguro, twórca wzbudzającego olbrzymie zainteresowanie „Geminoida” – robota  będącego wierną kopią samego Ishiguro. Choć ja sam byłem nieco rozczarowany jego możliwościami, to nie ulega wątpliwości, że kwestie sztucznego życia, robotyki, sztucznej inteligencji są kluczowymi zagadnieniami wieku postludzkiego i postbiologicznego. Przypominające człowieka roboty, nad którymi pracuje od wielu lat japoński naukowiec, wchodzące w zaawansowane interakcje z człowiekiem – to niewątpliwie zjawisko, które stanowi i stanowić będzie wyzwanie dla człowieka (i pojęcia człowieczeństwa). Jak sugerują na przykład znawcy problematyki militarnej już w roku 2025 na polach bitewnych pojawią się zaawansowane roboty, które zastąpią żołnierzy piechoty. Oby tylko nie tylko w tym segmencie naszego życia roboty miały swoje zastosowanie.
Zorganizowana przez Instytut Ludwiga Boltzmanna wystawa See this Sound. Sound-Image Relations in Art, Media and Perception, choć nie wpisywała się w zasadniczy temat festiwalu, było doskonałą okazją do prześledzenia relacji jakie zachodziły w dwudziestym stuleciu na styku obrazu i dźwięku. Problematyka muzyki wzrokowej, relacje muzyczno-wizualne w filmie awangardowym, eksperymenty artystów konceptualnych, nowe modusy percepcji, sound art, wizualizacje muzyki pop i twórczości alternatywnej, eksperymenty audiowizualne, działania intermedialne – tą listę można byłoby jeszcze kontynuować. Zestaw zaprezentowanych prac i artystów zaiste wyglądał imponująco. Walter Ruttman, Hans Richter, Oskar Fischinger, Norman McLaren, John Witney, Yoko Ono, John Cage, La Monte Young, Tony Conrad, Nam June Paik, Christian Marclay, Brion Gysin, Ryszard Waśko, Laurie Anderson, Derek Jarman, Peter Weibel, Alvin Lucier, Józef Robakowski, Paul Sharits, Granular Synthesis, Carsten Nicolai itd., itd. Wzorcowo zaprojektowana i zrealizowana monograficzna ekspozycja dla wszystkich tych, którzy interesują się historią związków obrazu i dźwięku stanowiła doskonałe uzupełnienie jednej z lepszych edycji Ars Electronica w ostatnich latach. Nieduży austriacki Linz bez wątpienia pozostaje światowym centrum sztuki nowych mediów.

Ars Electronica 2009. Festival for Art, Technology & Science. Linz – Austria, 3-8.09. 2009.

Komentarze zablokowano.